W końcu udało mi się kupić papcie dla mojego szkraba. Odkąd pamiętam u mnie w domu w takowych się chodziło i zwyczaj ten został mi do dziś. Ponieważ u nas w domu same podłogi szwedzkie to postanowiłam, że sprawdzę czy robią już papcie w rozmiarach lilipucich. Robią.
I kupiłam jedne na spróbowanie, jednak mimo przymiarki w sklepie okazały się za duże. No to znowu musiałam pojechać do sklepu tym razem po mniejszy rozmiar.
Udało się. Papcie pasowały. Nawet synek się ucieszył, choć nie dlatego, że miał je na stopach.
Syn przy chodzeniu stuka. Tak tupie, że wszędzie go słychać! A jak mu się to podoba! Nic tylko by latał po całym domu. A wieczorem pokazał mi coś na wspomnienie czego do dzisiaj uśmiecham się w myślach.
Stanął blisko mnie i zaczął tańczyć w rytm jakiejś tam muzyki z telewizora. Po czym zaczął tupać w miejscu. Wyglądało to jakby stepował! A ile zabawy przy tym było!
Tak mu się podobają, że nauczył się nazwy. Jak wchodzimy do domu z dworu to pierwsze co woła to "papcie!" i nawet grzecznie siedzi jak mu je zakładam.
Niestety jest jeden aspekt sprawy o którym nie pomyślałam. Znalazłam szkraba raz na podłodze jak konsumował przód papcia. I z tym papciem w buzi próbował się do mnie uśmiechnąć.
Rozbroił mnie tym.
KĄCIK MAMY:
Mój nałóg kawowy powrócił ze zdwojoną siłą. Starałam się ostatnio ograniczyć spożywanie tego napoju i to z dobrym w sumie skutkiem bo ograniczałam się do dwóch kaw dziennie.
To przeszłość. Mąż postanowił "wspomóc" mnie i na urodziny kupił mi maszynę do robienia kawy.
I teraz chleję znowu po trzy, cztery kawy dziennie. Przynajmniej jestem wyspana... .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz