Odpoczynek

Odpoczynek

niedziela, 2 lutego 2014

Nie! Daj! Chcę!

Są takie dni w życiu mamy, że najlepiej wyszłaby  z domu i nie wróciła do wieczora. Albo stanęła na środku pokoju i krzyczała. Albo płakała z bezsilności.
Powód jest oczywisty. Opór dziecka w sprawach, które dla nas są rzeczą normalną i które trzeba wykonać.

Najbardziej oczywistym powodem do nerwów jest zmiana pampersa. Z takim zalatującym balastem. Jest to istny problem gdyż mój syn znajduje sobie wtedy do zabawy coś co go niesamowicie interesuje i ani myśli wietrzyć tyłka w celu jego oczyszczenia.Okazuje to nie tylko krzykiem ale też wyrywa się i próbuje dotknąć rękami brudnego miejsca.
Tak, próbowałam wysadzać. Ale na razie nie rozumie, że siusia. Założyłam mu tylko majteczki. Latał chwilę po domu po czym zauważyłam, że idzie i siusia. Zatrzymał się dopiero jak stopy w mokrych skarpetkach zaczęły się kleić do podłogi. I to też tylko dlatego, że za nim była mokra plama, którą przecież można rozmazać!
A na nocnik tak pięknie siada. Tylko szkoda, że ani myśli tam coś robić. Ot, kolejne krzesełko sobie znalazł.


Kiedy wracamy z pracy pierwszą rzeczą jaką słyszę z jego ust są słowa:
-Mama am! Chce! -i stoi przy bramce w kuchni i krzyczy. I weź tu człowieku z e stoickim spokojem obiad odgrzewaj kiedy ci bębenki w uszach pękają. Istny koszmar. Po minucie ignorowania ewentualnie synek idzie się pobawić. Ale nie ma co liczyć na dłuższą przerwę. Za minutę jest z powrotem i powtarza proceder.

Kiedy czegoś mu nie wolno to z wielką chęcią patrząc co chwilę czy widzę wykonuje ową czynność. A kiedy podchodzę, by na przykład przytrzymać szafę mówiąc mu, że nie wolno otwierać bo sobie paluszki przytrzaśnie, to zaczyna płakać. Bez łez, tak na sucho co chwilę cichnąc i sprawdzając czy widzę, że on "płacze"

A kiedy chcę mu coś zabrać, bo znalazł coś czego nie powinien to słyszę: "Paczę" bo on ogląda...


No cóż cierpliwości się trzeba niestety nauczyć. I tak sobie chyba myślę, że to całą idea rodzicielstwa: Cierpliwość.
A musze ją wyćwiczyć już teraz bo bunt dwulatka w drodze. (synek 10 lutego skończy 18 miesięcy).

2 komentarze:

  1. A wiesz, że u nas też by tak było? Dziecię lubi nas testować. Ale że stosujemy metodę chowu bezstresowego, więc pozwalamy dziecku przytrzasnąc sobie paluszki. Dwa arzy sobie przytrzaśnie, trzeci raz już umie otwierać i zamykac bez bolących łap. Ostatnio mi mała wyłączyła kurek od gazu. Startowała do nich miesiącami, odciągałam, bo jednak się trochę bałam że urwie. A tatuś usiadł z nią parę razy i wytłumaczył, i pozwolił podotykać. I teraz już nie ciągnie, wie że są do kręcenia. I zrozumiała mój komunikat "o, muszę wyłączyć kuchenkę, bo się woda gotuje". Stała bliżej i wyłączyła. Ma 1,5 roku. Dla odmiany walczymy z lodówką, bo mała nie ma siły jej otworzyć i starsznie płacze z tego powodu. Więc nauczyliśmy ją, by przychodziła nas prosić. I przyprowadza nas pod lodówkę i woła po swojemu "e e, mm mm" czy coś w tym stylu. Otwieramy lodówkę, mała grzebie w niej do upadłego, przestawia mleko na półkach, zabiera sobie pomidora albo marchewkę i wychodzi z kuchni. Dzięki temu nie musimy montowac żadnych bramek, a i obiad można gotować bez strachu. Ciekawość zaspokojona.

    OdpowiedzUsuń
  2. hej! wpadłam przypadkiem. Oj u nas nauka śiusiania byla metodą prób i błędów, czasami myslalam ze poddam sie i jeszcze nie teraz! ale zaparłam się i teraz ładnie woła si i kupa ;) Zapraszam do nas!:)

    OdpowiedzUsuń