Miałam mały urlop od bloga, w sumie spowodowany brakiem weny twórczej. Albo raczej brakiem notatnika pod ręką. Bo wena jest tylko zanim zasiądę do laptopa to zdążę zapomnieć co ja chciałam napisać. I dlatego właśnie, choć do napisania było sporo to nie było kiedy.
Odkąd syn zaczął chodzić wiecznie słyszę odgłos upadania. Zawsze o coś się potknie albo walnie i już bęc! Podłoga zaliczona. I za każdym razem by nie było płaczu mówię "BAM".
Synek szybko podłapał to słowo i co nie spadnie na ziemię to słyszę od niego ten charakterystyczny wyraz.
A ostatnio doszła do tego zabawa. Buduje z klocków wieże by je potem przewrócić na podłogę. I już słychać BAM! Inne dzieci się denerwują jak im się wieża przewraca a on się śmieje... .
Ale jakbym spróbowała podać mu sorter to dostał by szewskiej pasji. Nie znosi tej zabawki i dostaje nerwicy jak ją widzi. Bo nie może klocka włożyć i się wścieka. Na razie dałam więc spokój.
Oczywiście synek (jak chyba każde dziecko) kopiuje wszystko co robimy. A jego ulubionym zwrotem jest: Ta Mama! gdy się uderzę albo potknę. Nie ma to jak współczucie i wsparcie!
Próbuję go nagrać ale nie idzie. Zresztą jakbym wiedziała kiedy to powie to już nie było by to takie zabawne :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz