Kiedy byłam mała moja M nie bardzo myślała o tym, żeby mnie chwalić. Zawsze odnosiłam wrażenie, że mogłam być lepsza, szybsza, mądrzejsza... . Ponieważ wychowywałam się bez ojca przy sobie liczyło się zdanie tylko mojej rodzicielki i to jej starałam się zaimponować. Sprostać wymaganiom przez nią narzucanym. Starałam się od małego być idealną córką. O ile łatwiej by mi było gdybym choć raz usłyszała "Brawo kochanie" albo "Świetnie ci poszło"? Taka już byłam, że mimo braku zachęty ze strony M i tak starałam się coraz bardziej bo myślałam, że mi się uda, że usłyszę pochwałę. Och, jak się myliłam. Oczywiście słyszałam M jak chwali się znajomym, że córka zrobiła to czy tamto ale chciałam to usłyszeć osobiście. A jedyne co słyszałam to w razie niepowodzenia: A ja cię tak chwaliłam przed znajomymi... .
Pamiętam sytuację kiedy w piątej klasie podstawówki dostałam jako jedna z dwóch osób szóstkę z dyktanda na języku polskim. Nie musiałam nic poprawiać. Całą lekcję siedział w ławce myśląc tylko o tym, że gdy wrócę do domu to pokaże mojej M tą kartkę z oceną. Jak w skowronkach przybiegłam (miałam parę metrów do szkoły) do domu. Z piskiem radości podałam kartkę rodzicielce a ta spojrzała się na nią i powiedziała tylko:
-Dobrze. Tak ma być zawsze. - nigdy nie zapomnę tego uczucia zawodu. I to uczucie zapamiętałam. Nie wiem tylko czemu pamiętam tak tą sytuację tak bardzo szczególnie. Bo było więcej. Ale ta wryła się w pamięć. Może dlatego, że to właśnie wtedy obiecałam sobie, że jak będę miała dziecko to będę je chwalić. I będę mówić, że je kocham. Byłam tak zawzięta, że zapisałam to sobie w pamiętniku.
Pamiętnika już nie ma ale za to jestem mamą!
Od malutkiego chwaliłam mojego szkraba za wszystko. Nawet za to, że ślicznie odbeknął, bo przez pewien czas miał z tym problem.
Za to, że zjadł cały obiadek, za to, że pierwszy raz podniósł główkę, powiedział mama, za pierwsze kroki, pierwsze zrozumiałe słowa... .
Naprawdę jest tego sporo i wcale nie zamierzam przestać! Bo widzę, że daje to efekt. Dzięki temu synek jest coraz cierpliwszy, próbuje raz po razie zrobić to samo by potem spojrzeć się na mnie z uśmiechem, podnieść ręce do góry i razem ze mną powiedzieć: JEJ!
Mówię mu: Brawo kochanie! Dałeś radę! Super! (co zaowocowało "Supa!" czyli super wersji maluch) Mama jest z ciebie dumna! Jej!!!
Potem tulam go i mówię: Kocham Cię!
A on stoi grzecznie i się uśmiecha. I widzę, że to dla niego wiele znaczy. Choć nawet sobie z tego nie zdaje sprawy.
To ważne! Chwalenie i mówienie o swojej miłości!
To rozwija dziecko i daje poczucie bezpieczeństwa!
Chwalmy nasze maluchy!
Zgadzam sie ze chwalenie dziecka za najmniejsze sukcesy jest bardzo wazne i robie tak samo:)
OdpowiedzUsuń