Z babcią to się fajnie bawi. Zawsze poda to co mi spadło,i nawet pogada ze mną. A ostatnio coś ciekawego mi pokazała. Usiadła na kanapie i posadziła mnie obok siebie!
I odkryłem, że jak się mam jak oprzeć i zabawki dookoła to naprawdę fajnie się idzie bawić. No i ile ja ciekawych rzeczy widzę!!! Mam taką ochotę zobaczyć je z bliska ale jeszcze nie umiem. Ale ja się nauczę. A co.
A teraz siedzę, choć jeszcze nie umiem sam. Ktoś mnie musi posadzić. Najlepiej babcia, bo mama nie jest do końca zadowolona. Ale mi się podoba. Choć czasami mam pewien problem. Opiszę wam go:
Ja tu sobie siedzę i próbuję sięgnąć zabawkę ale ona uciekła dalej ode mnie. No to sięgam ją i sięgam a tu nic! No to ruszyłem szybko do przodu i jak nie padłem na twarz! Ale nie płakałem! Bo ja dzielny chłopak jestem.
...
...
...
No dobrze, skrzywiłem się troszkę i popiskałem. Mama daje mi wtedy meeeega buziaka!
KOMENTARZ MAMY:
Uważałam, że to troszkę za wcześnie żeby synka sadzać ale jak byłam w pracy to nie miałam na to wpływu. I tak się okazało, że jakieś trzy dni później siedział na tyle stabilnie, że zaczął się odwracać w stronę kanapy.
Teraz to już w ogóle inna bajka, ale to temat na innego posta bo wciąż doganiamy posty po chrzcie. Ale jest suuuper!
Myślę, że pojedyncze posadzenie dziecka nic mu nie zrobi. Starsze pokolenie chyba się mniej stresowało przy wychowywaniu dzieci, nie mając dostępu do wiedzy, do jakiej my mamy teraz. Czasami urywam sobie od internetu, żeby nie czytać czym mogę zaszkodzić dziecku, bo człowiek za chwilę bałby się kichnąć, żeby źle nie wpłynąć na coś tam coś tam ;) Ale chodzika nie mamy i nie będziemy mieć.
OdpowiedzUsuńPopieram zdanie lavinki - nas rodzice wychowali bez takiego dostępu do wiedzy i "odkryć naukowych" a żyjemy? No tak. I myślę, że nasze pokolenie jest odporniejsze, niż będą kiedyś nasze maluchy. Jednak po naczytaniu się tych doniesień ze świata nauki jestesmy bardziej ostrożni w stosunku do naszych dzieci.
OdpowiedzUsuń