Przeczytałam sobie parę postów od początku istnienia bloga i zobaczyłam jakie zmiany zaszły nie tylko u synka ale także i u nas. Staliśmy się bardziej cierpliwi i uważni, nie myślimy już tylko o sobie i zawsze patrzymy gdzie idziemy. Po pod nogami biega nam torpeda goniona przez pupila.
W pokonaniu buntu dwulatka pomogło nam kupno zwierzaka. Odkąd trafiła do nas Barse, synek przestał tak krzyczeć i płakać. Sam stał się cierpliwszy i bardziej opanowany. Nie wiem czy to dlatego, że ma przyjaciela ( a raczej przyjaciółkę, bo to Ona ), czy dlatego, że jest ktoś mniejszy od niego w domu. Efekt jest przepiękny a przede wszystkim cichy. Bo to o własny słuch walczyliśmy!
Sam pies nauczył synka, że są pewne rzeczy które zrobić trzeba. I sam o nie woła!
-Z psem trzeba wyjść na spacer. Siusiu. Kiedy przychodzi pora synek sam biegnie z szelkami i nas upomina.
-Psa trzeba nakarmić. Każdy musi jeść. Niestety nasza pociecha rozumie to zbyt dosłownie i mimo zakazu częstuje pieska pomidorkiem, chlebkiem z pasztetem czy serem. I naprawdę słodko brzmi kiedy słyszę ten psotny śmiech. Tylko, że piesek nie powinien jeść naszego jedzenia (zalecenie weterynarza). Co obojgu nie przeszkadza w konsumowaniu ani troszkę kiedy nikt nie patrzy.
-Pies też ma oczko, uszko czy nóżkę. No i dupkę też. A dupka też ma swoją funkcję. Baaaardzo ciekawą funkcję, którą trzeba obejrzeć na każdym spacerze i to najlepiej głośno komentując... .
Poza ty pieska można przytulić i się z nim bawić (ale tu jest już pewna doza niedelikatności).
Same zalety. Co skutkuje poprawą zachowania u pierworodnego.
Dlaczego powrót z przytupem?
Syn lubi tuptać! Skakać, biegać i kulać się. Jest bardzo aktywny i je za dwóch! Uwielbia czekoladę i rysowanie. I gadać. Duuuuuuuuuuuużo gadać.
I ma to po mamusi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz