Ile to razy słyszałam, że grzeczne dzieci tyle nie biegają, nie krzyczą, siedzą i rysują i nie zawracają głowy otoczeniu. Są ciche, pomocne i zawsze słuchają się rodziców. Brzmi dla was jak marzenie? Dla mnie nie.
"Grzeczne dziecko nie biega, ono chodzi. I jak jest ciekawe to pyta rodziców."
Kiedy jestem w domu, widzę mojego chłopca wszędzie. W pół sekundy potrafi się przemieścić bezszelestnie w inne miejsce. Śmiałam się do męża, że synkowi trzeba dzwoneczek założyć bo czasami śmignie między nogami i tyle go widać. A leci tak szczególnie w stronę łazienki. Wiecie, woda i myju myju jest fajne! Zwłaszcza na dywanie.
Skąd na dywanie? Bo mama napuściła wody do zlewu żeby dobrze sobie włosy spłukać (myłam po pracy a najszybciej jest właśnie tam) i zostawiła niedaleko plastikowy pojemniczek, którym dziecię me bawi się w kąpieli. Dziecię owo właśnie zabrało ten pojemnik, napełniło wodą i wylało prosto pod nogi, na dywan.
A potem zdziwione mówi: Mama pacz!
"Grzeczne dziecko się nie wspina. Siedzi tam gdzie powinno i rysuje albo coś."
Mit. Nie znam dziecka, które by się nie wspinało. Mój brat jak był mały to wspinał się jak pająk po framudze. Ja skakałam między meblami bo "podłoga to lawa".
A syn? Syn wchodzi po prostu na ławę i próbuje dosięgnąć sufitu. I przyprawić mamę o zawał serca przy okazji.
Opanował także wspinaczkę po krzesłach, łóżku i schodach. Jeszcze trochę i go poślę w jakieś góry na przeszkolenie!
"Otwiera lodówkę bez twojego pozwolenia? Grzeczne dziecko słucha się starszych"
Pffff. Lodówka jest inna niż zwykła szafka, no. Zimno tam, jedzenie jest, no i tata pokazał, że jak się wciśnie guziczek to gaśnie światło. Żyć nie umierać. Mama mówi, że nie wolno bo się lodówka rozmrozi. Ale co tam. Jest za fajna, żeby się słuchać.
Lodówkowy potwór objawił się kiedy tylko stanął na nogi i straszy do teraz. Bramka ogranicza mu dostęp do sprzętu AGD ale dla wytrawnego otwieracza lodówek to licha przeszkoda. Ot, co.
"Grzeczne dziecko nie zdejmuje skarpetek tylko chodzi w ciuchach, które zostały założone rano"
Zdjęte skarpetki i brak kapci. Muszę więcej mówić? Większość mam zrozumie mój ból.
"Grzeczne dziecko jak jest w gościach to pokazuje jakie jest mądre i jakie spokojne"
Kawa u przyjaciółki? A ja mam jakąś kawę? Jeśli tak, to już jest zimna. Nie ma czegoś takiego jak klapnięcie na pięć sekund na tyłku. Jest syn i cała reszta domu. Tam gdzieś zajrzy, tu coś ściągnie, tam coś przełoży, tu otworzy lodówkę, tam wyłączy zmywarkę.
Kuuuupa roboty przy takiej kawie. No chyba, że jesteśmy w trójkę. Wtedy się z mężem wymieniamy.
To tylko niektóre przykłady bycia "niegrzecznym" u synka. Ale jak wspomniałam na początku, nie chcę tego zmieniać. Dlaczego?
Bo się nie nudzę. Bo jestem zawsze w centrum i cieszę się, że syn się dobrze bawi.
A jak się komuś nie podoba? Bo nie jest taki jak ten ktoś uważa, że być musi?
Kolego/koleżanko! To Twój problem nie mój!
Odpoczynek
piątek, 15 sierpnia 2014
środa, 6 sierpnia 2014
Jestem taaaki mądry!
-Maaaaaama! Pać ciucia! Siatło! Ampa! Yyyyy! Io io io duuuuzy brum brum!
czyli w tłumaczeniu: Mama! Patrz ciuchcia! Świtało! Lampa! Yyyyy (tak nam syno piszczy z radości) Io io io duży samochód (straż pożarna)
Czyli tak mniej więcej odbywają się nasze rozmowy z synkiem. To tak naprawdę tylko próbka tego co potrafi bo zasób słów ma ogromny. I nawet nie wiemy kiedy tak bardzo się rozwinął.Stało się to tak niezauważalnie. Z dnia na dzień zaczął się z nami dogadywać.
I układać puzzle. Uwielbia to robić i ostatnio oprócz rysowania jest to jego ulubiona rozrywka.
Problemem jest tylko jego zdenerwowanie jak mu coś nie wyjdzie. Nie potrafi ukierunkować emocji i bije. Jest to ciężki orzech do zgryzienia bo czasami nie wiem jak do tego podejść. Jednak zdarza się coraz rzadziej a synek nauczył się, że jak coś mu nie wychodzi to przychodzi po któreś z nas i mówi: Ce tam! (chcę tam) , albo: AŁA!
Z rysowaniem ciekawostka też jest. Synek usilnie próbuje zamknąć "kółko" I jak mu się uda to mnie informuje, że to jest balon. Jedynym problemem jest to, że czasami wpadnie na pomysł wsadzenia sobie kredki do ucha. Albo je gryzie. Albo wrzuca pod kanapę i się śmieje bo zrobił mamie "psikusa".
Często chodzi się z tatą "kiziać". Synek kładzie się wtedy na łóżku a tata go gila i przytula. Zazwyczaj trwa to tylko chwilę ale tata musi już zostać w pokoju kiedy synek idzie się bawić obok. Sam. Tata ma tylko siedzieć. Ewentualnie od czasu do czasu dobudować jakiegoś klocka.
Z tatą to w ogóle jest zabawa. Zgarnia liście dmuchawą na podwórku i synek musi potrzymać. Zostanie przez tatę wpuszczony do samochodu by "pobuszować". Zmyje z tatą podłogę, zrobi pranie i je wywiesi no i pojedzie po mamę do pracy z tatą. I do sklepu. I na plac zabaw.
A potem jak z mamą wróci to ma ubaw po pachy. Jeździ samochodzikiem po podwórku, rowerem pochodzi (biegowy) i pobawi się w piaskownicy. Potem zje obiad, pobawi się kiedy mama gotuje i potem od nowa puzzle, rysowanie, kizianie.... . A potem "myju myju", kakałko i chlebek z pomidorem i "hasi" (spać)
Tak wygląda dzień dwulatka.
Bo synek kończy mi za cztery dni dwa latka.
Z tej okazji synku mój napisaliśmy Ci życzenia:
Dziadyżko kochany,
Obyś zawsze był taki uśmiechnięty i radosny. Zawsze miał tyle energii i ciekawości. Zawsze był zdrowy.
I zawsze kochany przez wszystkich. Razem z tatą jesteśmy dumni z naszego szkraba. Kochamy Cię! Rośnij i się ciągle śmiej!
Mama i tata.
Subskrybuj:
Posty (Atom)