Miałam mały urlop od bloga, w sumie spowodowany brakiem weny twórczej. Albo raczej brakiem notatnika pod ręką. Bo wena jest tylko zanim zasiądę do laptopa to zdążę zapomnieć co ja chciałam napisać. I dlatego właśnie, choć do napisania było sporo to nie było kiedy.
Odkąd syn zaczął chodzić wiecznie słyszę odgłos upadania. Zawsze o coś się potknie albo walnie i już bęc! Podłoga zaliczona. I za każdym razem by nie było płaczu mówię "BAM".
Synek szybko podłapał to słowo i co nie spadnie na ziemię to słyszę od niego ten charakterystyczny wyraz.
A ostatnio doszła do tego zabawa. Buduje z klocków wieże by je potem przewrócić na podłogę. I już słychać BAM! Inne dzieci się denerwują jak im się wieża przewraca a on się śmieje... .
Ale jakbym spróbowała podać mu sorter to dostał by szewskiej pasji. Nie znosi tej zabawki i dostaje nerwicy jak ją widzi. Bo nie może klocka włożyć i się wścieka. Na razie dałam więc spokój.
Oczywiście synek (jak chyba każde dziecko) kopiuje wszystko co robimy. A jego ulubionym zwrotem jest: Ta Mama! gdy się uderzę albo potknę. Nie ma to jak współczucie i wsparcie!
Próbuję go nagrać ale nie idzie. Zresztą jakbym wiedziała kiedy to powie to już nie było by to takie zabawne :)
Odpoczynek
środa, 22 stycznia 2014
sobota, 4 stycznia 2014
Nowe słowa czyli uważaj matko co klepiesz
Minął nowy rok i jakoś specjalnie nic się nie zmieniło. Nawet postanowień noworocznych specjalnych w tym roku nie było. U mnie i tak brak konsekwencji więc odchudzanie (bo to pewnie byłoby postanowienie) spełzło by na niczym. Nigdzie w tym roku nie wyjeżdżaliśmy więc i trochę kasy się zaoszczędziło. I tak nawet jakoś lepiej.
Zakupiliśmy już też ciuszki na 2 latka dla małego bo wyrasta bardzo szybko a jak się okazja trafia to staram się kupować. W ogóle ostatnio buszuję bo ciuchlandach bo tam naprawdę świetne rzeczy można dostać. Jestem także zapisana z mężem do specjalnych grup na facebooku gdzie mamy wymieniają się i sprzedają to czego nie potrzebują. Tak więc wychodzi na to, że staramy się oszczędzać ile tylko można.
A jak na złość coś nam się bojler psuje i mikrofalówka się popsuła. Ech.
A teraz o synku.
Siedzę w salonie i patrzę: mały biega a na nogach papci brak. Już mam wstawać i szukać kiedy synek zauważa istotny brak tej części garderoby przewracając się na tyłek. Postanowił mnie o tym fakcie poinformować:
-Mama! Papppcie! - oczywiście z żądaniem w głosie.
-To poszukajmy papci, dobrze?- powiedziałam i zaczęłam się rozglądać po pokoju. Jednak w zasięgu wzroku ich nie było. Tymczasem mój mały szkrab stojąc na nogach położył ręce na ziemi i wypiął tyłek do góry zaglądając pod kanapę.
Popatrzył, popatrzył po czym wrócił do normalnej pozycji i z po cichu powiedział:
-Duupa.
Stanęłam jak wryta. Skąd on zna takie słowo? I skąd wie kiedy najlepiej go użyć? Toż on nawet półtora roku jeszcze nie skończył!
Zaczęłam mu oczywiście tłumaczyć, że tak nie wolno, że to nieładnie. A on tylko się zaśmiał. Potem przez pół wieczoru biegał po domu gadał do siebie: dupa.
Dzięki Bogu dziś już zapomniał. Jest nowy dzień a on nie użył tego słowa ani razu.
Za to ja już wiem skąd on zna takie słowo.
Szukałam w zamrażalce mięsa mielonego i okazał się, że go nie mamy. Sama do siebie powiedziałam: No i dupa, trzeba do sklepu jechać.
JA jestem winna!
Teraz czeka mnie szybki kurs unikania brzydkich wyrazów! Natychmiastowo!
Dodatkowo dodam, że synek po zrobieniu balastu w pampersa radośnie poinformował mnie o tym słowem: KUPA! Tata go nauczył.
Chyba czas go zacząć wysadzać na nocnik.
Subskrybuj:
Posty (Atom)